Elektron Swobodny Elektron Swobodny
1961
BLOG

Przez sześć lat para szła w gwizdek

Elektron Swobodny Elektron Swobodny Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 188

Od dawna przyglądam się zaawansowanym analizom blogerów S24 i zacnego grona profesorskiego z dawnego zespołu parlamentarnego, a obecnie bardzo poważnej komisji państwowej i... trochę nie wierzę w to co widzę. Dziwi mnie bezkrytyczność traktowania zapisów rejestratorów przez owych badaczy i wyciąganie na ich podstawie odlotowych, zupełnie bezsensownych wniosków. Macierewicz chwali się, i przy każdej nadarzającej się okazji podkreśla profesorskie tytuły jego ludzi. A i owszem, w większości przypadków (może poza autorami teorii parówek, puszek i modelikami redukcyjnymi samolotów) mam szacunek do wiedzy tych panów i wszystkich innych, którzy w sposób merytoryczny odnoszą się do wszelkich analiz. Mam jednak wrażenie, że z praktyką u nich wszystkich jest – mówiąc oględnie – kiepś-ciut-ko.

W końcu nie wytrzymałem. Bezpośrednią inspiracją do napisania tej notki były problemy poruszone u Zikuka w notce „A skrzydło się zatrzymało...” http://anty.salon24.pl/717245,a-skrzydlo-sie-zatrzymalo. W jednym z komentarzy bloger ...CC napisał: <i> Akcelerometr przy ś.c. rejestruje jednak wartości zgodne z oczekiwaniami i dlatego na podstawie jego zapisu można starać się ocenić zachowanie samolotu, a więc i próbować ustalić jakim wymuszeniom był poddawany ...i zaczęło się.

Problem polega na tym, że w tym zdaniu jest zarazem prawda, jak i nieprawda. Otóż sedno sprawy polega na tym, że akcelerometr reaguje i mierzy zgodnie z oczekiwaniami, ale rejestrator niestety tego wszystkiego nie zapisuje (!!!). A to co zapisuje, do celów tak dokładnej analizy, jaką tu wszyscy prowadzą nadaje się jak plaster do tyłka. Żeby było zabawniej, pojawiają się w różnych notkach odwołania do wyników eksperymentów prowadzonych przez Amerykanów (np. Constellation), przytaczane są wykresy przyspieszeń zarejestrowanych w tychże eksperymentach. Nikt jednak nie bierze pod uwagę różnic w parametrach rejestratorów używanych w crash testach i nędznego rejestratora w tutce.

Podstawowy błąd większości analityków katastrofy Tu154 polega na tym, że nie uwzględniają dramatycznie małej częstości zapisu danych w rejestratorze Tutki, wynoszącej zaledwie 1/8 sekundy. Oznacza to, że zapis jest robiony co 125 milisekund. Dla bardzo dynamicznych zjawisk występujących podczas zderzenia samolotu (choćby z brzozą) jest to niemal wieczność.

W dalszej części dyskusji pojawił się problem znaku zarejestrowanego przyspieszenia Ny – był minus, oczekiwano plusa czy odwrotnie, nie ważne. Wzburzyło to mną na tyle, że postanowiłem przeprowadzić pewien eksperyment mający pokazać, że dyskusja z tak sformułowanym tematem jest jałowa. Oczywiście wyniki tego eksperymentu pokazałem w komentarzu, ale ponieważ mógł on utknąć gdzieś w salonowych czeluściach, pozwolę sobie przytoczyć go jeszcze raz w tej notce. Problem kilka razy po cichu poruszałem, ale bez odzewu. A oto fragment mojego komentarza:

...CCC zadał pytanie:

„Nikt nie był do tej pory w stanie wyjaśnić natury spadku Ny podczas 1. wstrząsu”,

moja odpowiedź:

„Takiej natury po prostu nie było, a wyciąganie takich wniosków wynika z nierozumienia działania akcelerometru w powiązaniu z rejestratorem. Sam akcelerometr prawdopodobnie zachowywał się prawidłowo, ale jego wskazania zostały zarejestrowane ze zbyt małą częstotliwością w stosunku do zachodzących zjawisk. Ten zestaw (akcelerometr + rejestrator) być może całkiem nieźle nadaje się do wyznaczania trajektorii lotu samolotu (tak mi się zrymowało), bo zmiany przyspieszeń są tu względnie wolne. Całkując wskazania akcelerometru można więc w miarę dokładnie uzyskać zmiany prędkości opadania, tak jak to zrobił Ford Prefect.

Żeby pokazać naocznie jak to działa zrobiłem pewien eksperyment. Zarejestrowałem przyspieszenie pionowe w obiekcie leżącym na elastycznej piance. Na tę piankę rzucałem ciężarek, który powodował podbicie badanego obiektu do góry. Podbicie było na tyle duże, że obiekt podskakiwał w powietrze, po czym upadał, następowały jeszcze samoistne odbicia wtórne (ciężarek został przechwycony i po jednorazowym uderzeniu już nie brał udziału w doświadczeniu) i wszystko się uspokajało. Rejestrowałem przyspieszenia z częstotliwościami 700, 400, 100, 50 i 20 Hz, po dwa uderzenia dla każdej częstotliwości.

Na wykresach dla 700, 400 i od biedy 100 Hz widać wyraźnie:

- wyskok obiektu do góry (pierwszy duży pik przyspieszenia)

- fazę spadku swobodnego (przyspieszenie = zero)

- kilka drgań samoistnych

- stan spoczynkowy po eksperymencie

Oś pionowa jest wyskalowana w "g". Miałem mały offset zera, nieistotny

Można wyraźnie zauważyć, że już dla częstotliwości 50 Hz w pierwszym uderzeniu w ogóle nie widać wymuszenia, czyli wybicia obiektu do góry. Obiekt od razu leci w dół. Można wyciągnąć wniosek, że nagle wyciągnięto mu podstawę, na której leżał. Ale wtedy interpretacja zdarzeń jest zupełnie chybiona! To tak, jak dziwicie się, dlaczego akcelerometr pokazał ujemne przyspieszenie zamiast dodatniego, czy tam odwrotnie. Pokazał pewnie tak jak powinien, tylko to wskazanie nie zostało zarejestrowane i go nie widać, a to które zostało zarejestrowane dotyczyło już zupełnie innego stanu.

Ja wiem, nie ta skala zjawisk, ale w moim eksperymencie przy 20 Hz to już w ogóle prawie nic nie widać, a gdzie jeszcze nam do 8 Hz.

NIE BRNIJCIE TĄ DROGĄ, BO ONA JEST ŚLEPA!

Ten wątek dyskusji powinien być zamknięty, a konkluzja taka, że parametry rejestratora nie pozwalają na sformułowanie wiarygodnych hipotez dotyczących zarejestrowanych drgań.

A tu obrazki ilustrujące mój eksperyment.”

Przez sześć lat para szła w gwizdek

Przez sześć lat para szła w gwizdekPrzez sześć lat para szła w gwizdekPrzez sześć lat para szła w gwizdek

Przez sześć lat para szła w gwizdek

Kilka dni później w jednej z notek Tornado przytacza kretyńską, jak zwykle u niego, hipotezę o wybuchu, który spowodował przechył samolotu z 2.5° do 33° w czasie 2 próbek rejestratora czyli 250 ms. Daje to prędkość rotacji stutonowego samolotu ok. +122°/s (znak umowny). Dzielni piloci skontrowali jednak przechył i samolot w ciągu max 125 ms wrócił do pozycji 17°, co oznacza zmianę kierunku prędkości obrotowej i jej wartości do -128 °/s. To jednak nie koniec. Po względnie stabilnym locie (4 próbki = 0.5 s) z niewiadomych przyczyn nagle samolotem znowu zakręciło o 65-17=48° w ciągu 250 ms, co tym razem daje prędkość obrotową +192°/s. No, no, no. I prawie na koniec jeszcze kolejny piruet. Tym razem z pozycji 65 do 52° w czasie 125 ms (to znaczy na pewno nie dłuższym), czyli -104°/s. No luuuudzie! Znam parę takich osób, które nie potrafią sobie uzmysłowić niektórych wielkości fizycznych, np. biorą ciężarek 5 kg i mówią, że to pół kilo. No ale są jakieś granice, jak mawiali WOPiści. Zanim kolejni blogerzy czy poważni analitycy poważnych komisji zaczną wysuwać kolejne wnioski na podstawie bezkrytycznej interpretacji zapisów rejestratorów niech wcześniej dobrze przypatrzą się wykresom i spróbują wyobrazić sobie ich sens fizyczny. Z tym, że nie zawsze się to da, bo część informacji przecieka nam między palcami, to znaczy między próbkami rejestracji.

No ale cóż. Tornado to jeden z lepszych teoretyków spiskowców. Pamiętam, jak podczepił się pod teorię fałszywej NDB i mocno ją lansował. Udowadniał też niemożność przelotu TU154 w jej okolicach, tak jak podawały to oficjalne raporty. Zdaje się, że ta teoria jednak padła, jak i inne helowo-meaconingowe.

Ostatnio pojawiło się jeszcze jedno zagadnienie w dyskusjach związane z ignorowaniem, czy też niezrozumieniem układu odniesienia akcelerometrów. Oczywistym jest, że jak podkreśla Michał Jaworski akcelerometry mierzą w układzie odniesienia samolotu, nie ziemi. Ma to w niektórych przypadkach (np. kontakt z brzozą) znaczenie dla interpretacji kierunku zmian przyspieszeń. Podany przez Michała Jaworskiego przykład z pochylonym autobusem dość trafnie ilustruje zrozumienie zjawiska. Ja, jako praktyk, zilustruję ten przykład konkretnym pomiarem. W eksperymencie pochylony obiekt przywala w ścianę. Najpierw pochylenie jest dodatnie (czub uniesiony), następnie ujemne (czub opuszczony). Akcelerometry umieszczone w obiekcie rejestrują przyspieszenie wzdłuż kierunku poruszania się (ale w płaszczyźnie równoległej do podłogi – czerwone, ze zwrotem w kierunku ruchu) i prostopadłe do podłogi - niebieskie, ze zwrotem do góry, czyli pod jakimś kątem w stosunku do pionu). Ten eksperyment może być traktowany jako odpowiedź popartą doświadczeniem na pytanie zawarte w notce Zikuka „Na środuli bez zmian” http://anty.salon24.pl/720843,na-sroduli-bez-zmian.

Przez sześć lat para szła w gwizdek

Przez sześć lat para szła w gwizdek

O tym, czy w katastrofie mogło wystąpić opóźnienie rzędu 100g na razie nie będę pisać. Mam jeszcze za mało złości w sobie.

EDIT 30.07.2016

Powyższa zagadka Zikuka wywołała niemałe poruszenie wśród naczelnych badaczy salonowych, w tym "największego" z wielkich o wzroście 55 manka, który okeja każdego swojego adwersarza niewybrednymi epitetami, a jego chamskie zachowania są już niemal legendą .

Ale to, co pokazał ostatnio należy chyba do jego największych osiągnięć. salonowych w kwestji tFUrczości smoleńskiej. 

 

Przez sześć lat para szła w gwizdek

Mało jednak, jak sie okazuje, wiedzący człeczyna myślał, że ujemnu pik, który mu się wyświetlił na tablecie jest wskazaniem ujjemnego - podkreślam UJEMNEGO wskazania akcelerometru podczas przyziemienia tabletu o matę. No ludzie! Taki spec, takie bzdury wypisuje! Zaczynam bardzo, bardzo krytycznie podchodzić do jego autorytatywnych wniosków i dowodów  (udowodniłem komuś coś tam, to jego drugie po "jełopie technicznym " powiedzonko). Zaznaczam, żel lokalny układ współrzędnych jego tabletu jest tak ustawiony, że czujniki Z (pionowy) ma oś skierowaną do góry, co zresztą widać na powyższym rysunku. W stanie bezruchu, przed zderzeniem pokazuje wartość 1g. W chwili kontaktu z matą akelerometr zaczyna pokazywać opóźnienie wynikające z hamowania tabletu. Wektor tak rozumianego przyspieszenia będzie więc skierowny do góry, zgodnie z osią Z, a więc akcelerometr musi zarejestrować DODATNI pik przyspieszenia. Co zresztą pokazałem mankowi powtarzając jego eksperyment, Oto mój eksperyment

 Przez sześć lat para szła w gwizdek

 

Jest to namacalny dowód na to, jak interpretacja danych z rejestratora przy nie uwzględnianiu częstości jego zapisów doprowadza do kretyńskich wniosków. Na takich wnioskach badacze smoleńscy budują później równie kretyńskie teorie czego przykładem jes manek.

Sedno sprawy polega na tym, że manek nie wie, że w trakcie spadku swobodnego akclerometry pokazują ZERO i ta jego szpilka, to właśnie jakaś jedna, może dwie próbki przyspieszenia, które zarejestrował jego akcelerometr, a samego uderzenia nawet nie zauważył.

Ale to nie koniec. manek poszedł w zaparte i zaczął odjeżdżać na orbitę. Oto co wymyślil:

Przez sześć lat para szła w gwizdek

 

Pozostawiam to bez komentarza, bo jak to czytam, to popuszczam w majtki ze śmiechu. Tu widać zamilowanie manka do tytułowanie adersarzy różnymi tytułami :-)))))), jak dziecko w przedszkolu.  Na moją propozycję, żeby manek wyrzucił tablet do góry na 2 metry i pokazał na fotce wynik pomiaru manek zamilkł, a jedyną jego reakcją było zbieranie paszkwili na mnie, Przeszukał już pół Internetu, ale ten jak wiadomo nie ma końca: -))))). Maniuś, gdybyś był kobietą powiedziałbym, że cię kocham, tak jak kiedyś wyznałem to Gini.

Innym niezłym badaczem okazał się także kumpel manka Aerozolinti, który również nie mając silnych argumentów ogranicza się do doklejania epitetów swoim adwersarzom U niego trudność zrozumienia prostego w gruncie rzeczy zjawiska fizycznego i głębokie przekonanie o swojej wydumanej i za razem idiotycznej teorii poszło na tyle daleko, że nawet nie uwierzył w moje wyniki praktycznych eksperymentów. Wysmarował więc coś takiego:

 

Przez sześć lat para szła w gwizdek

 

No. Tego naprawdę nie da się skomentować. 

Jestem dobrym człowiekiem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka